Recenzja: MLB The Show 17 (PS4)

Recenzja: MLB The Show 17 (PS4)

Adam Grochocki | 13.04.2017, 13:38

Blask jupiterów, pełna widownia, celebracja każdego zagrania i groźne mierzenie się wzrokiem. Wreszcie rzut, uderzenie i home run! Trybuny szaleją, zwodnicy się cieszą, a show trwa w najlepsze. Show, które większość z nas zna tylko z filmów pasma familijnego. Czy pospolity zjadacz schabowego z surówką może poczuć ten klimat? Nasza recenzja MLB The Show 17.

MLB The Show 17 zaskakuje bogactwem trybów rozgrywki. Rozpoczynając swoją przygodę, postanowiłem sprawdzić karierę pojedynczego zawodnika zatytułowaną Road to the Show. Tworząc gracza, wybrałem jeden z proponowanych modeli, ponieważ dziesiątki suwaków w kreatorze odrzuciły mnie od pomysłu modelowania twarzy i ustawiania kąta przechylenia nosa, kształtu małżowiny usznej czy ilości bruzd na czole. Przygodę rozpocząłem od obozu przygotowawczego, gdzie w treningowych gierkach zostałem sprawdzony na każdej z pozycji. Odpowiednio punktowane reakcje i zagrania stworzyły profil mojego bejsbolisty i rozstawiły go na liście tegorocznego draftu. Wybrany przez Miami Marlins szykowałem się na wielkie rzeczy, a tu niespodzianka… trafiłem do drużyny MiLB (Minor League Baseball) o fantastycznej nazwie Jacksonville Jumbo Shrimp. Trzeba bowiem wiedzieć, że poszczególne kluby MiLB przynależą do teamów najwyższej klasy rozgrywkowej i to tutaj młodzi zawodnicy nabierają doświadczenia. Dopiero odpowiednie wyniki osiągnięte w niższej lidze dają szanse na debiut i podbicie upragnionej Major League Baseball.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kariera niewiele różni się od podobnych trybów w grach piłkarskich czy serii NBA 2K. Gramy, wydajemy punkty umiejętności i zbieramy oceny za każde zagranie oraz każdą decyzję. Po ważniejszych wydarzeniach albo spektakularnych występach słyszymy narratora, który mówi o kolejnych krokach w karierze. Do tego kształtujące charakter bohatera rozmowy z menedżerami, mediami i trenerami oraz sponsorskie umowy i coraz lepsze kontrakty. Duży plus za symulację mniej ważnych fragmentów meczu i przeskakiwanie do zmian (inningi), w których nasz awatar bierze udział.

Najważniejszy tryb MLB The Show 17 to jednak Diamond Dynasty, oparty na zasadzie szalenie popularnego FIFA Ultimate Team. Tworzymy własną drużynę, zbierając karty ponad dwóch tysięcy zawodników, którzy na przestrzeni 80 lat zachwycali widzów swoimi zagraniami. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by gwiazdy lat 30. ubiegłego wieku grały u boku bożyszczy tłumów ostatnich sezonów. Zawodnicy zostali podzieleni na kilka kategorii, przy czym karty diamentowe to największy skarb, gdyż przedstawiają graczy o najlepszych umiejętnościach. Dynastia zawiera w sobie kilka trybów rozgrywki zarówno dla jednego, jak i wielu graczy.

Conquest to z kolei swego rodzaju gra planszowa. Wskakujemy na mapę Stanów Zjednoczonych podzieloną na setki małych pól i naszym zadaniem jest zdobycie jak największej liczby fanów, a każdy milion kibiców to jedno podbite pole. Fanów podkradamy innym drużynom rozgrywając z nimi mecze, a im wyższy poziom trudności, tym większa nagroda w przypadku zwycięstwa. Do tego sezony online i offline, gra lokalna, szereg misji i wyzwań oraz fantazyjne Battle Royale – wszystko punktowane i przekładające się na rozwój naszego teamu. Fenomenalna zabawa i smakowity kąsek dla dosłownie każdego.

Pewnie zastanawiacie się, jak rozwiązano sterowanie w grze, która jest dość statyczna, a tempa nabiera jedynie fragmentami. Odpowiedź brzmi: kapitalnie! Dla pałkarzy twórcy przewidzieli trzy różne sposoby obłożenia przycisków – od prostego przypisania rodzajów uderzeń pod znaki geometryczne po precyzyjne i szalenie trudne operowanie gałką analogową. Wybieramy siłę, kierunek i rodzaj odbicia, a potem pozostaje trafić w nadlatującą piłkę. Grając miotaczem, mamy aż pięć rodzajów rzutów, a dodatkowo każdą piłkę możemy podkręcać i oczywiście rzucać z różną siłą. Byłem niesamowicie zaskoczony intuicyjnością i wieloma wariantami podstawowych zagrań, które w rzeczywistości są dużo bardziej skomplikowane niż osiedlowe „ty rzucaj na pałę, tylko mocno, a ty wal z całej pety”.

Gra w ofensywie również została bardzo dobrze obmyślana. Za pomocą prostych komend lewą gałką decydujemy, czy zawodnicy mają spróbować zdobyć kolejną bazę czy pilnować już zaliczonej. Podobnie, grając w defensywie, możemy ustawić się pod spadającą piłkę i rzucić w kierunku dowolnie wybranej bazy, ponieważ te na minimapie zostały oznaczone poszczególnymi przyciskami geometrycznymi (ich układ również ma kształt rombu). Prosty i przejrzysty system, który już po dwóch-trzech meczach mamy w jednym paluszku.

Na filmikach i zrzutach MLB The Show 17 wygląda imponująco. Równie imponująco wygląda też w rzeczywistości. Prezentacja stadionów, wśród których znajdziemy wszystkie areny drużyn MLB, kilkanaście miejscówek MiLB i parę malutkich obiektów, przypomina transmisję telewizyjną, przedstawiając największe gwiazdy, miejscowe maskotki i zabawy kibiców. Prezentacja nie powala jakością, ale wygląd samych graczy (nie licząc dziwnych włosów) to już najwyższa półka. Stroje są bardzo szczegółowe, ale to ilość animacji robi piorunujące wrażenie. Miotacze i pałkarze przyjmują dziesiątki różny póz i bardzo realistycznie reagują na wydarzenia w diamencie. To samo tyczy się bazowych i zapolowych, których każdy ruch ogląda się z zachwytem. Jedyną serią, jaka może dorównać MLB The Show 17 pod tym względem, jest NBA 2K.

MLB The Show 17 nie ma na rynku konkurencji, która wymuszałaby kolejne innowacje i usprawnienia, a jednak każda kolejna odsłona to tony nowej zawartości oraz szlifowanie tego i tak już błyszczącego diamencika. Rozciągnięte w czasie i nierzadko nudnawe mecze bejsbolowe udało się przedstawić w sposób niebywale emocjonujący i widowiskowy. Zdecydowanie najlepsza odsłona serii, a przy okazji jedna z najlepszych gier sportowych w ogóle.

Źródło: własne

Atuty

  • Tryb Dynastii
  • Wyzwania i misje specjalne
  • Intuicyjne i genialnie obmyślone sterowanie
  • Mecze nie nudzą
  • Animacje zawodników

Wady

  • Okazyjne spadki płynności w grze

MLB The Show 17 to spełnienie marzeń miłośników bejsbolu, ale też gra, dzięki której wiele osób może odkryć skrywanego w sobie fana tej dyscypliny.

9,0
Adam Grochocki Strona autora
cropper