Recenzja: LEGO CITY: Tajny agent (PS4)

Recenzja: LEGO CITY: Tajny agent (PS4)

Jaszczomb | 19.04.2017, 18:46

LEGO City: Tajny agent próbuje udowodnić, że klockowe gry od Traveller’s Tales nie zawdzięczają swojej popularności wyłącznie znanym licencjom. Zapomnijcie o Batmanach, Marvelach i innych Star Warsach. Czas na przygodę z oryginalnymi postaciami w stylu GTA!

LEGO City: Tajny agent najłatwiej określić mianem klockowego GTA i choć nie strzela się tu za dużo, a już na pewno nikogo nie zabijemy, to otwarta struktura miasta, wyraziste postacie czy możliwość przywłaszczenia sobie dowolnego auta jadącego po ulicy budzą takie skojarzenia. Mało tego, LEGO City łączy w sobie klockowe wersje znanych miejscówek z San Francisco i Nowego Jorku, tak więc nawet fragmenty mapy przywołują wspomnienia z gier Rockstara (chyba że byliście w tych miejscach, ja tam porównuje do San Fierro…). A skoro hasło „LEGO GTA” mamy za sobą, mogę już w pełni skupić się na własnej tożsamości recenzowanego tytułu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Policjant Chase McCain po latach wraca do LEGO City, gdzie niegdyś pojmał groźnego bandytę Reksa Fury’ego. Niestety oprych zwiał z więzienia i znów zagraża obywatelom, w tym ukochanej McCaina – Natalii. Pozornie prosta historia nie została wrzucona na siłę i całe dochodzenie oraz tytułowe rozpracowywanie gangów pod przykrywką potrafi zaciekawić, a do tego zarzuca tyloma gagami i nawiązaniami do popularnych filmów (Brudny Harry, Szklana Pułapka, Skazani na Shawshank czy Columbo, ale też m. in. Sherlock Holmes oraz Matrix), że ze śmiechu ciężko miejscami skupić się na wydarzeniach. Oczywiście jest to typowo legoludkowy humor, czyli urocze żarty na poziomie działu z dowcipami w Kaczorze Donaldzie, lecz uważam, że starsi miłośnicy kina będą śmiali się równie często co dzieciaki. Jeśli oglądaliście niedawne LEGO Batman: Film, dobrze wiecie, co mam na myśli.

LEGO City: Tajny agent wyszło cztery lata temu na Nintendo WiiU i z jednej strony widać tekstury odbiegające od wydawanych dziś odsłon LEGO (choćby Przebudzenie mocy czy Marvel Avengers), ale z drugiej – nie można zarzucić jakichkolwiek innych braków oprócz tych technicznych. Otwarte miasto jest ogromne, misji, zadań pobocznych czy modeli pojazdów przygotowano całe zatrzęsienie i zgodnie ze schematem gier tego dewelopera, do każdej misji trzeba wracać z nowymi postaciami, by zaliczyć całość w stu procentach. I co z tego, że nie mamy tu setek znanych superbohaterów czy kilkunastu rycerzy Jedi – oryginalne postacie jak Chase, fajtłapowaty oficer Honey oraz komendant Dunby mają wystarczająco własnej osobowości, by o tym nie myśleć. Co oczywiście nie znaczy, że nie wrzucono kilkuset postaci do odblokowania!

Rozgrywka wpisuje się w sprawdzony schemat. Jeździmy od misji do misji, gdzie rozwiązujemy proste zagadki, walczymy z przeciwnikami w dość łatwych starciach i rozwalamy wszystko dokoła, by zgarnąć klockową walutę. Podobnie jak „wyzwania logiczne”, również walka jest tu dość prosta, ale w grach LEGO wyzwanie leży gdzie indziej – w odszukiwaniu wszystkich sekretów na planszy i ściganiu się ze znajomym na punkty w co-opie. Bo, w przeciwieństwie do oryginału z WiiU, kooperacja jest tu dostępna. Oczywiście nadal są idiotyczne problemy z wbijaniem trofeów na oba konta, ale z tym twórcy chyba nigdy sobie nie poradzą.

Poza planszami przypisanymi do misji, wielkie otwarte miasto pełne jest atrakcji i znajdziek. Na początku dostęp mamy do niewielu z nich, lecz z biegiem gry odblokowujemy nowe stroje dające dodatkowe umiejętności, np. górnik może rozwalać kilofem kamienie i podkładać dynamit, farmer szybuje dzięki kurze uniesionej nad głową, a rabuś umie korzystać z łomu i otwierać sejfy. Wszystko wypada tutaj w miarę logicznie i nie trzeba się już zastanawiać „dlaczego Kapitan Ameryka nie może tego otworzyć, przecież też jest silny”.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, otrzymujemy stałe 30 klatek bez żadnych spadków (grałem na PS4 Pro, ale nie słychać narzekań ze strony posiadaczy standardowej wersji konsoli), a w zamkniętych pomieszczeniach liczba ta wzrasta podwójnie. LEGO City: Tajny agent nie jest przy tym brzydkie, ale jak na grafikę tego poziomu, te 60 klatek powinno być wszędzie. Czasy wczytywania nie są długie (co było wielką wadą oryginału na WiiU), chociaż tu też widziałbym miejsce na lepszą optymalizację. Denerwuje jeszcze pop-up obiektów, choć tyczy się głównie przechodniów i w niczym ważnym mi nie przeszkodził.

Jest jeszcze jeden aspekt rozgrywki, którego niedopatrzenia nie do końca rozumiem. Jako gra z otwartym miastem, LEGO City: Tajny agent zawarło w sobie masę rozmaitych pojazdów. W kwestii samochodów, niemal wszystkimi steruje się tak samo i są dość wolne (nawet jeśli korzystamy z nitro), a do tego model jazdy jest maksymalnie uproszczony. Tragedii zatem nie ma, da się dojechać do celu, a „czasówki” są dość łatwe, ale jazda nie jest jakimś mocnym elementem. Zdarzające się raz na jakiś czas pościgi nie sprawiają problemów z uwagi na to, że pojazd, w którym się znajdujemy, jest znacznie wytrzymalszy od wszystkich innych i bywa, że pojazdy nie tylko odbijają się od naszej bryki, ale wręcz odlatują na kilkanaście metrów dalej! Co jednak denerwuje najbardziej, to wjechanie na jakiś garb lub krawężnik, z którego nie da się zjechać. Deweloper niby pomyślał o tym i oddał nam przycisk skoku… który pozwala skoczyć w miejscu i powrócić do beznadziejnej pozycji. Tak samo, gdy przewrócimy auto na bok – gra podpowiada o możliwości skoku, ale ten okazuje się bezużyteczny. Nie jest to nagminne i zdarza się wyłącznie poza ulicami, także karano mnie za taki „off-road”, ale skoro twórcy zdają sobie sprawę z problemu, dlaczego załatano go tak bezsensownie? Podczas jazdy mogę sobie przeskoczyć murek, ale jak już na nim wyląduję, to mogę zapomnieć o aucie.

LEGO City: Tajny agent udowadnia, że schemat znany z ich gier na licencjach sprawdza się bez popularnych postaci. Dostajemy przezabawnego, bogatego w atrakcje sandboksa, który trafi do każdego fana gier LEGO i nie tylko. Zresztą – gdzie indziej możecie przesiąść się z kombajnu rolniczego do księżycowego łazika, a następnie jadąc na oklep na świni dojechać do ogromnego mecha? Różnorodność zadań jest ogromna, a w poprzednich produkcjach studia czasem wkradała się monotonia. Tutaj dostaliśmy miks wszystkich elementów, które przez lata sprawdzały się w grach Traveller’s Tales – i do tego z polskimi napisami! Jeśli jednak te gry zawsze Was odrzucały, lepiej sobie odpuśćcie, bo to dokładnie to samo, tylko że więcej i lepiej.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Źródło: własne

Atuty

  • Ogromny otwarty świat pełen atrakcji
  • Rozbrajający humor dla starszych i młodszych
  • Pomysłowość i zróżnicowanie misji

Wady

  • Można było lepiej dopracować stronę techniczną
  • Bezsensowne „skakanie” autem
  • Wciąż problem z trofeami w co-opie

Typowa gra LEGO bez znanej licencji, ale z niemal każdym sprawdzonym już elementem rozgrywki na najwyższym poziomie. Drobne zgrzyty tu i ówdzie nie niszczą wspaniałego doświadczenia, jakim jest Tajny agent.

8,5
Jaszczomb Strona autora
cropper