Recenzja: Planet of the Eyes (PS4)

Recenzja: Planet of the Eyes (PS4)

Kacper Mądry | 12.09.2017, 12:50

Planet of the Eyes najprościej określić jako kolorowe Limbo. Jest to prosta platformówka, w której mały błąd kończy się naszą śmiercią. Co przygotowali dla nas twórcy ze studia Cococucumber?

Planet of the Eyes rozpoczyna się od sceny lądowania kapsuły na obcej planecie. Z jej wnętrza wychodzi nasz bohater – robot. Szybko odnajdujemy pierwsze nagranie audio, z którego dowiadujemy się, że jesteśmy „stworzeni do wyższych celów” i rozpoczynamy podróż śladami naszego twórcy. Autorzy zdradzają fabułę poprzez rozsiane po drodze dzienniki audio, a im bardziej poznajemy wydarzenia stojące za przybyciem bohatera, tym lepiej zaczynamy rozumieć, że planeta skrywa swój sekret i musimy go odkryć. Fabuła może nie odmieni Waszego życia spektakularnymi zwrotami akcji, ale jest wystarczającym powodem, aby przeć przed siebie. Problem jednak w tym, że Planet of the Eyes jest bardzo krótkie. Ukończenie gry zajmie godzinę, może półtorej, co jest wynikiem dość mizernym. Pewnie, Limbo również nie należy do najdłuższych produkcji, ale pozwalało rozegrać te parę godzin, a tutaj historia dobiega końca, zanim zdąży się dobrze zacząć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Poziom trudności zagadek środowiskowych nie należy do najwyższych. Gra jest prosta i co najwyżej będziemy potrzebowali kilku powtórzeń, aby w końcu zaliczyć dany etap, szczególnie że punkty kontrolne są tutaj rozmieszczone co kilka metrów. Powinniśmy jednak nieco więcej czasu spędzać nad rozwiązywaniem łamigłówek. Przez trzydzieści minut (czyli w sumie połowę gry) przemy przed siebie bez opamiętania. Rozwiązania udawało mi się znajdować w locie i dopiero druga połowa spowodowała, że musiałem się na chwilę zatrzymać i pomyśleć. Dobrze, że postawione przed nam zagadki są różne i gra nie polega na skakaniu w kółko z platformy na platformę. W Planet of the Eyes dezaktywujemy pułapki, bawimy się fizyką, unikamy stworzeń, które mogą stanowić dla nas zagrożenie, i wiele więcej. Cieczy to, że osoby odpowiedzialne za przeszkody nie poszły na łatwiznę i nie zaserwowały nam ciągłego powtarzania tego samego. Wszystko rozgrywa się w oryginalnie zaprojektowanych lokacjach, które za każdym razem starają się zaskoczyć nas nowym otoczeniem. Gra jest płynna, zastosowany styl graficzny – spójny, a ponadto dopełniają go świetne animacje postaci oraz środowiska. Z oddali zerkają na nas tajemnicze oczy, a czasem przylatują malutkie świetliki. Design poziomów jest naprawdę świetny i nie nudzi powtarzalnością. Zwiedzimy tutaj opuszczone budynki, zapomniane podziemia oraz powierzchnię planety, która pokryta jest niespotykaną florą i fauną.

Produkcja od Cococucumber (bardzo podoba mi się ta nazwa) może pochwalić się doskonałą oprawą dźwiękową. Przygrywająca w tle cicha muzyka jest zawsze dopasowana to tego, w jakiej lokacji się znajdujemy oraz przed jakim wyzwaniem stoimy. Wiadomo, wszyscy twórcy starają się dokonać tego samego, jednak w tym wypadku utwory są tak świetnie dobrane, że od razu zwracamy na to uwagę. Wszelkie odgłosy obiektów również zostały dopieszczone. Zrzucane obiekty otoczenia będą wydawały inne dźwięki w zależności od tego, z jakiej wysokości spadną oraz od czego się odbiją. Polecam granie w słuchawkach, ponieważ każdy dźwięk jest tutaj na swój sposób soczysty, wydaje się prawdziwy. Jedyny błąd, jaki zauważyłem, polegał na tym, że gdy zginiemy podczas odsłuchiwania notatki dźwiękowej, to zostaje ona przerwana. Nie możemy wtedy wrócić do poprzedniego punktu kontrolnego, więc jedyne, co nam pozostaje, to… obejrzenie tego na YouTube.

Nie mogę powiedzieć, że czas spędzony z Planet of the Eyes był czasem straconym. W ogólnym rozrachunku dostajemy krótką, lecz sympatyczną przygodę. Jednak stale z tyłu głowy mam to, że w sklepie PlayStation odnajdziemy wiele lepszych tego typu produkcji, które na promocjach nie raz można było zakupić za mniejsze pieniądze. Czy warto w takim razie kupować Planet of the Eyes na premierę? W żadnym wypadku. Lepiej zaczekać aż produkcja stanieje, a następnie przeżyć tę, bądź co bądź, przyzwoitą przygodę. Gdyby chociaż trwała ona z trzy godziny…

Źródło: własne

Atuty

  • Ładna i płynna
  • Doskonałe udźwiękowienie
  • Ciekawy design świata
  • Różnorodne zagadki…

Wady

  • …których jest za mało…
  • …i które są za łatwe.
  • Skandalicznie krótka
  • Błąd z dziennikami audio

Planet of the Eyes to solidnie wykonany tytuł, który po prostu jest za krótki. Dwie godziny zagadek więcej i byłoby o wiele lepiej.

6,5
Kacper Mądry Strona autora
cropper