Recenzja: School Girl/Zombie Hunter (PS4)

Recenzja: School Girl/Zombie Hunter (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 21.11.2017, 16:38

School Girl/Zombie Hunter przedstawia nam zmagania pięciu uzbrojonych licealistek w walce z hordami zombie. Czasem jednak od karabinu skuteczniejsza okazuje się inna broń – własna bielizna.

School Girl/Zombie Hunter to lekko staroszkolny miks strzelaniny i survival horroru klasy B z drobnymi elementami gatunku jRPG. Stworzona przez Tamsoft gra jest oficjalnie częścią serii Onechanbara, do której należy chociażby Onechanbara Z2: Chaos. Można by się długo spierać, co jest lepsze: recenzowana właśnie strzelanina z licealistkami czy wspomniany slasher z ponętnymi pół-wampirzycami, lecz ostatecznie to już tylko kwestia gustu (albo rodzaju bielizny).

Dalsza część tekstu pod wideo

School Girls/Zombie Hunter #1

Koncepcyjnie tytuł nawiązuje do japońskich horrorów klasy B z ostatnich dziesięcioleci minionego wieku, czyli bzdurna fabuła, kiczowate otoczenie, hordy sztucznych zombie oraz rozbryzgi krwi wyglądającej jak keczup. Filmy te jednak posiadały pewien urok, więc wiele osób nostalgicznie do nich wraca i trzeba przyznać, że twórcom udało się odtworzyć ten klimat, chociaż dla osób, które nazbyt poważnie podejdą do produkcji, może okazać się on barierą nie do przeskoczenia.

Fabularnie akcja gry toczy się w prestiżowym, japońskim liceum Kirisaku, które nagle zostało zaatakowane przez hordy zombie. Piątka uczennic uwięzionych w budynku stara się po prostu przetrwać, prując z posiadanych broni do wszystkiego, co się rusza, oraz znaleźć przyczynę całego zamieszania. Niestety, przeżyć może tylko jedna. Cała rozgrywka została podzielona na osobne misje (około 50), w trakcie których śledzimy wydarzenia poprzez dialogi pomiędzy dziewczętami. Nie jest to ani specjalnie ciekawe, ani fascynujące, wszystko było już przerabiane setki razy, aczkolwiek widywałem gorsze scenariusze, a same licealistki da się nawet z czasem polubić. Zestaw charakterów jest wprawdzie stereotypowy – opanowana Sayuri, nieco bojaźliwa Risa, rezolutna Mayaya, narwana Enami czy narcystyczna Rei – lecz są wystarczająco różnorodne, by scenki przerywnikowe z ich udziałem były całkiem znośne. W każdym razie obyło się bez większego ziewania ani nadmiernej chęci do przewijania filmików.

School Girls/Zombie Hunter #2

Jak na mocno budżetową produkcję przystało, brak tutaj wgniatającej w fotel oprawy wizualnej. Wiadomo przecież, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje, chociaż tutaj „krojenie” wyszło całkiem zgrabnie. Grafika miała przywodzić na myśl tani horror i to się udało, do czego specjalnie nie potrzeba było wielkich środków. Prosta, pseudofilmowa oprawa z siermiężnym otoczeniem, lalkowatymi modelami postaci, plastikowymi zombie, hektolitrami keczupu… znaczy się krwi i tandetnymi efektami specjalnymi to prosta droga do, nie bójmy się tego słowa, „crapa”. O dziwo, tutaj taki styl się sprawdza, a przynajmniej nie wywołuje odruchu natychmiastowego wyłączenia gry. W każdym razie widok panien rozwalających kolejnych nieumarłych, którzy obryzgują wszystko posoką, był całkiem zabawny i chociaż do zachwytu daleko, dało się z nich czerpać pewną przyjemność.

Drażnią jednak trzy rzeczy: kiepska mimika twarzy (a właściwie niemal brak takowej), nagminne blokowanie się dziewcząt w ciasnych pomieszczeniach oraz, pomimo 60 klatek na sekundę, stosunkowo wolna praca kamery. Należy również wspomnieć o systemie rozrywających się ubrań, stanowiącym całkiem miły motyw, podobnie jak pokrywające się kroplami krwi półnagie ciała. Z drugiej strony, na tle innych gier Tamsoftu, produkcja nie razi zbytnio seksualnością, a rozdzieranie wdzianka przydaje się w walce, o czym zaraz. Odnośnie warstwy dźwiękowej to nie wyróżnia się niczym szczególnym, poza całkiem znośnymi japońskimi głosami. Niestety angielski dubbing twórcy sobie darowali.

School Girls/Zombie Hunter #3

Sama rozgrywka nie jest skomplikowana i składa się ze wspomnianych misji. Pochwalić należy ich różnorodność – jedne polegają na dotarciu do wyznaczonego celu, inne na ubiciu określonej liczby przeciwników, jeszcze następne posiadają pewne elementy przygodówkowe. Mimo to, bez eksterminacji hord przeciwników się nie obędzie, więc przygotowano nam całkiem spory arsenał pukawek. Każda z nich na swoje wady i zalety wpływające na styl gry, ale całość niczym nie odbiega od absolutnych standardów w temacie borni palnej. Ponadto, w razie potrzeby, zużywając punkty wytrzymałości możemy posłużyć się kijem bądź pałką. Licealistki potrafią także korzystać z przedmiotów i zastawiać pułapki, a w ostateczności zrzucać z siebie mundurki, co odwraca uwagę przeciwników, tak jak w filmie Zombie Strippers z 2008 roku.

Sterowanie padem jest w miarę wygodne, lecz początkowo nie tak łatwo idzie odstrzelić łeb gnijącej maszkarze. Sztuczna inteligencja dziewczyn również działa sprawnie, chociaż są sporadyczne momenty, kiedy bez niewrażliwości na własny ostrzał dziewczyny by się wzajemnie pozabijały. Irytuje też czasem zbyt mała ilość czasu na wykonanie misji, na szczęście można je powtarzać, ale i tak zabawa trwa dość krótko. Dla zainteresowanych pojawił się również prosty tryb multiplayerowy. Za wykonanie misji dostajemy punkty doświadczenia, dzięki którym nasze podopieczne awansują, powiększając swoje paski życia i wytrzymałości.

School Girls/Zombie Hunter #4

Pomimo ciekawego klimatu i całkiem przyjemnej rozgrywki, nie da się ukryć, iż mamy do czynienia raczej ze średnią produkcją, aczkolwiek z wyższej półki. Warto pograć w przerwie pomiędzy poważniejszymi pozycjami, jednak jest to tytuł przeznaczony dla osób, którym niestraszne są horrory niskich lotów.

Grę do recenzji dostarczył wydawca - Aksys Games

Źródło: własne

Atuty

  • Klimat horrorów klasy B
  • Różnorodność broni i unikalne zdolności licealistek
  • Rozdzierane/zrzucane szkolne mundurki
  • Licealistki nawet można polubić
  • Krótkie posiedzenia z grą potrafią sprawić przyjemność

Wady

  • Budżetowe wykonanie nie wszystkim przypadnie do gustu
  • Krótka
  • Blokowanie się dziewczyn w wąskich przejściach
  • Zbyt wąski limit czasowy niektórych misji
  • Mimo 60 klatek animacja działa stosunkowo wolno

Licealistki kontra zombie w konwencji kiepskiego horroru. Chociaż tytuł nie poraża scenariuszem ani wykonaniem, mimo wszystko zapewnia nieco dobrej zabawy, o ile jest odpowiednio dawkowany. Rozdzieranym mundurkom jednak ciężko się oprzeć.

6,0
Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper