Recenzja: Strikers Edge (PS4)

Recenzja: Strikers Edge (PS4)

Jaszczomb | 05.02.2018, 14:48

Wyobraźcie sobie, że Aloy z Horizona, Książę Persji i Shovel Knight grają w zbijaka. Istnieje jednak coś takiego jak prawo autorskie, a piłki zamieniono na włócznie – oto Strikers Edge.

Strikers Edge miało być prostą grą multiplayerową, gdzie gracze ustawiają się po dwóch stronach areny i rzucają w siebie nawzajem włóczniami. Brzmi to jak dorzucony na siłę tryb wieloosobowy do Lichtspeera, ale studio Fun Punch Games uznało, że jest to materiał na samodzielną grę. Tym sposobem otrzymaliśmy jedną z najbiedniejszych imprezówek na PlayStation 4. No, przynajmniej pomysł na rozgrywkę brzmi całkiem zabawnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Strikers Edge #1

Gra w zbijaka na śmierć i życie, w dodatku z włóczniami, łukami czy toporkami do rzucania zamiast piłki – jak można przejść obojętnie obok takiego opisu?! Nie jest to jednak nic specjalnego. Ot, biegałem z przeciwnikiem po dwóch stronach planszy, starając się trafić go lekkim łub ładowanym rzutem. Jednocześnie trzeba uważać na wraże ataki, wykorzystując do tego uniki i limitowane bloki. Nasze ruchy ogranicza pasek wytrzymałości, a do każdej z postaci przypisany jest słaby atak specjalny. Banalne założenia? Sterowanie jest tak proste, na jakie brzmi i… jest to jednocześnie wadą całej produkcji. Chodzimy i w siebie rzucamy – żadnych dodatkowych trybów, ciekawszych wariacji czy czegokolwiek, co by przytrzymało gracza na dłużej niż 15 minut.

Strikers Edge #2

No dobra, oprócz gry 1v1 lub 2v2, lokalnie lub przez Sieć (przy czym nie można dodać botów, co jest zupełnymi nieporozumieniem), jest jeszcze kampania (gdzie jakoś się udało wrzucić przeciwników sterowanych przez konsolę). Mało tego, jest to aż osiem odmiennych scenariuszy, po jednym dla każdej z postaci. Problem w tym, że każda taka opowieść zaczyna się od usypiającego ekranu z opisem postaci, potem czeka nas kilka walk z SI (z takimi wyczynami scenarzysty jak dialogi w stylu „jestem lepszy!” albo „zobaczysz, co znaczy ból!”) i dowiadujemy się, że nasz bohater doszedł tam, gdzie chciał. Żadnego finału, żadnych nagród, po prostu ktoś musiał skomplikować opcję zabawy z botami.

Strikers Edge #3

Same grywalne postacie to też zabawna sprawa. Każda jest podróbką bohatera lub bohaterki jednej z popularnych gier obecnej generacji, stąd mamy udawanego Shovel Knighta, udawaną Aloy, udawanego Księcia Persji (z Warrior Within) czy overwatchową Mercy (w obowiązkowym halloweenowym stroju i mniejszymi cyckami dla niepoznaki). Z jednej strony jest to rozwiązanie lepsze niż niebudzące emocji autorskie postacie (a patrząc na kreatywność kampanii, trochę bałbym się o rezultat), ale w obliczu tak biednej gry jestem trochę zniesmaczony wrzuceniem ich tutaj. Bohaterowie wyróżniają się też specjalnym atakiem dodatkowym jak spowolnienie przeciwnika czy podpalenie śladu pozostawianego przez nasz pocisk, lecz to wciąż nie utrzyma nikogo przy padzie. Wszystkie cztery (!) plansze z kolei nie nawiązują do niczego konkretnego i tylko na jednej znajdziemy takie urozmaicenie jak spadające co jakiś czas na arenę sople. No naprawdę, istne szaleństwo.

Strikers Edge #4

O premierze Strikers Edge pewnie nie słyszeliście i nawet się nie zdziwiłem, że serwery nieustannie świecą pustkami. A kiedy już użyczyłem swojego konta PSN znajomemu, żeby zobaczyć, jak działa tu sieciowa rozgrywka, zawiodłem się jeszcze bardziej. Mamy opcję gry „Custom”, toteż liczyłem na jakieś atrakcje, jednak ograniczyło się to do wybrania koloru drużyny. Walczysz 1v1 lub 2v2 na standardowych zasadach – to wszystko, co przygotowano za cenę 59 zł. Zresztą, w przypadku 2v2 kursory rzutu zaczynają na siebie włazić (widać je dopiero po stronie przeciwnika!), a wtedy zamiast przewidywać ruch wroga i go trafić, rzuca się raczej bez ładu. Zajrzałem nawet na listę trofeów, licząc, że może tam znajdę informacje o czymś ukrytym w grze. Śmiech przez łzy – połowa trofeów dotyczy trafienia przeciwnika w głowę, druga połowa wymaga od nas określonej liczby zwycięstw (i jednej przegranej). Przynajmniej jest platyna, więc jeśli chce się Wam rozegrać 500 starć…

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Kod od recenzji dostarczył nam deweloper - Fun Punch Games.

Źródło: własne

Atuty

  • Może i dałoby radę jako dodatkowy tryb w jakiejś mniejszej grze

Wady

  • Prosta, nieurozmaicona niczym rozgrywka
  • Bieda w kwestii zawartości
  • Bezczelne podróbki znanych postaci

Gra w zbijaka w szkole była znacznie lepsza niż w tym ubogim tytule. Skopiowanie znanych postaci nie wystarczy, by ktokolwiek został przy grze dłużej niż kwadrans.

4,0
Jaszczomb Strona autora
cropper