Recenzja: Timothy vs the Aliens (PS4)

Recenzja: Timothy vs the Aliens (PS4)

Jaszczomb | 16.02.2018, 16:06

Timothy vs. the Aliens wrzuca nas w buty gangstera i każe strzelać do… obcych ? Oryginalności odmówić twórcom nie można.

Timothy vs. the Aliens to jedna z tych małych, cichych premier, dla których warto śledzić rynek gier niezależnych. Wydana z pomocą Square Enix Collective produkcja wrzuca nas do gangsterskiego świata noir, gdzie musimy powstrzymać inwazję obcych. Głupawe? Pewnie. Ale jakie przyjemne!

Dalsza część tekstu pod wideo

Timothy vs. the Aliens #1

Mowa tu o trójwymiarowej platformówce, która oprócz wymierzania skoków wymaga od nas strzelania do pojawiających się wszędzie kosmitów. Kontrast dwóch światów jest dodatkowo podkreślony przez kolorystykę, gdzie obcy i ich posoka to jedyne elementy w tym czarno-białym świecie, które mają jakieś barwy. Strzelamy więc do mackowatego najeźdźcy, próbując dostać się do źródła i rozwalić statek-matkę. Trzeba być przy tym w nieustannych ruchu, bo zagrożenie z kosmosu nie będzie pokornie przyjmowało na siebie ołowiu.

Co sprawia, że Timothy vs. the Aliens wciąga? Niewielkie otwarte miasto pełne jest znajdziek i potworków do zabicia, a to wszystko przy odprężających jazzowych kawałkach. Fabuła jest tu niemal nieobecna, wszystkie kilka misji zajmie łącznie jakąś godzinę-dwie, a platynę udało mi się wbić w cztery godziny (poza przejściem gry musiałem uzbierać trochę pieniędzy i odszukać wszystkie hotdogi). Zgodzę się, że to wyjątkowo mało za 79 zł, ile sobie wołają w PS Store, ale gdyby był to tylko jeden z czterech-pięciu rozdziałów pełnej wersji, moglibyśmy mieć perełkę wartą takich pieniędzy. Prosty model strzelania, nieźle zaprojektowane miasto pod względem platformowym i przejrzystość świata tworzą niespodziewanie przyjemne połączenie, które zwyczajnie relaksuje, nie będąc przesadnie łatwym.

Timothy vs. the Aliens #2

No, poziom wyzwania nie jest zbyt wysoki, głównie przez jedyną moc bohatera – chwilowe spowalnianie czasu. Sam z tego prawie nie korzystałem, bo szybsze tempo wiązało się z większymi emocjami, ale można powiedzieć, że to takie ułatwienie dla chętnych. W samej grze nie ma bowiem wyboru poziomu trudności (ani żadnych innych opcji w menu). Dodatkowo pięć rodzajów przeciwników (w tym finałowy boss) i cztery typy broni też nie robią wrażenia, ale starczają na tę parę godzin.

Timothy vs. the Aliens #3

Timothy vs. the Aliens ma na siebie pomysł, ale całość zostawia po sobie poczucie zaliczenia dłuższego dema. Ba, budżet nie pozwolił nawet na aktorów głosowych, a i przydałyby się szlify, bo raz utknąłem w drabinie, a innym razem gra wywaliła mnie do menu konsoli. Wciąż jednak bardzo chciałbym, żeby produkcja ta wyewoluowała w coś znacznie większego. Eksploracja połączona ze strzelaniem do kosmitów i skakaniem po platformach tworzą jeden z najprzyjemniejszych „indyków”, w jakie miałem okazję zagrać w ostatnich miesiącach.

Gra recenzowana była na PS4 Pro.

Kod do recenzji dostarczył nam deweloper.

Źródło: własne

Atuty

  • Czysty fun ze skakania i strzelania
  • Nieźle zaprojektowane miasto
  • Jazz w słuchawkach i oprawa graficzna

Wady

  • To bardziej dłuższe demo niż pełnoprawna gra
  • W związku z powyższym – cena (79 zł)
  • Niemal nieobecna fabuła i brak aktorów głosowych

Timothy vs. the Aliens to wyjątkowo przyjemny platformówkowy TPS, który pozwala zrelaksować się przy konsoli… szkoda, że tylko przez dwie-trzy godziny.

6,5
Jaszczomb Strona autora
cropper